Pogoda potrafi dziś zaskakiwać: długie tygodnie bez deszczu przeplatają się z epizodami ulew, także przy układach niżowych znad rejonu Genui (tzw. „niż genueński”). W takim świecie to, jak miasto obchodzi się z deszczem, nie jest już tylko sprawą inżynierów. Retencja – czyli chwilowe zatrzymanie i mądre prowadzenie wód opadowych – pozwala wykorzystać deszcz tam, gdzie spadł, zanim trafi do cieków. Przy każdym deszczu tworzy się miejska „fala spływu”: jej szczyt potrafi przeciążyć kanalizację i potoki, co prowadzi do podtopień. Retencja obniża ten szczyt i opóźnia odpływ, dzięki czemu sieć i koryta „mieszczą” więcej wody bezpiecznie. Służy temu błękitno-zielona infrastruktura (ogrody deszczowe, zielone dachy, niecki, nawierzchnie przepuszczalne, skrzynki rozsączające) oraz zbiorniki techniczne, które przechwytują wodę w trakcie deszczu i oddają ją do kanalizacji dopiero wtedy, gdy jest w niej miejsce. Efekt: spłaszczony hydrogram spływu, mniej podtopień i dodatkowa woda dla zieleni.
Deszcz w liczbach: sierpień 2024 r. – lipiec 2025 r.
Ostatnie dwanaście miesięcy dobrze pokazują skalę wyzwań. W Gliwicach spadło łącznie 561 mm deszczu, ale bardzo nierówno: we wrześniu 2024 r. – 173 mm, a w lutym 2025 r. – zaledwie 5 mm. Średnia miesięczna wyniosła ok. 46 mm, przy czym przez 8 miesięcy opady były niższe od tej średniej. Susza i ryzyko podtopień mogą więc pojawiać się w tym samym sezonie. Dlatego potrzebny jest system, który potrafi retencjonować wodę.
Miesięczna suma opadów sierpień 2024 r.-lipiec 2025 r.
Dokąd trafia deszczówka z kanalizacji deszczowej.
Przez dekady standardem było jak najszybsze odprowadzenie deszczówki do rowów i rzek. Wystarczy przespacerować się wzdłuż Kłodnicy, by zobaczyć liczne wyloty kanalizacji deszczowej. Co roku z miejskiej sieci odprowadzamy do cieków ponad 4 mln m³ wód opadowych i roztopowych – to ok. 4 mld litrów, czyli ok. 1 600 basenów olimpijskich albo ok. 1 120 boisk piłkarskich (105 × 68 m) zalanych na 0,5 m. Z miejskich analiz wynika, że Kłodnica przejmuje około 64.2 % tego odpływu, Ostropka wraz z Wójtowianką – ok. 9.2 %, a Bytomka łącznie z Potokiem Żernickim – ok. 4,5%; Kozłówka – ok. 3.4%. Pozostałe rowy melioracyjne przyjmują łącznie ok. 18,7%.
Nowa potrzeba: zatrzymać wodę jak najbliżej miejsca opadu.
Gliwice – jak wiele współczesnych miast – odchodzą od schematu „szybko odprowadzić”. Zasada jest prosta: wodę zatrzymujemy lokalnie, a nadmiar odprowadzamy z opóźnieniem. Służy temu tzw. retencja (z łaciny retentio – zatrzymanie) która działa w różnych skalach, od przydomowych ogrodów deszczowych po miejskie zbiorniki, w tym również tzw, błękitno-zieloną infrastrukturę. W praktyce system działa warstwowo. Na najwyższym poziomie jest retencja zbiornikowa: duże, miejskie zbiorniki suche, półsuche i mokre, które stanowią „linię obrony” podczas ulew i pozwalają przyjąć falę opadową o skali stuletniej. Należą do nich m.in. suchy zbiornik retencyjny na rowie Wójtowianka (DOA) oraz zbiornik retencyjny na potoku Cienka.
Zbiornik retencyjny (otwarty) na potoku Cienka.
Drugi poziom to retencja w kanalizacji deszczowej: mniejsze zbiorniki (otwarte i zamknięte), niecki i muldy, które spowalniają spływ z osiedli i dzielnic oraz obniżają przepływy szczytowe w potokach – jak w rejonie ul. Nowosądeckiej.
Zbiornik retencyjny (otwarty) ul Nowosądecka.
Kolejny element stanowi retencja uliczna – rozwiązania, które kierują część wód opadowych i roztopowych do rowów oraz zbiorników retencyjnych, a także do ogrodów deszczowych, z kontrolowanym przelewem do sieci lub do cieków. Przykładem jest rów retencyjny i zespół zbiorników wzdłuż obwodnicy – ul. Tadeusza Mazowieckiego.
Zbiornik retencyjny służący do odwodnienia obwodnicy ul. Tadeusza Mazowieckiego.
Ostatnią warstwą jest retencja przydomowa: małe zbiorniki i ogrody deszczowe, a także zielone dachy i skrzynki rozsączające, dzięki którym każda nieruchomość przejmuje część deszczu na siebie. Na każdym etapie zieleń miejska działa jak magazyn i filtr wody oraz naturalna klimatyzacja – dzięki temu mniej wody trafia naraz do sieci i cieków, a miasto lepiej znosi zarówno ulewy, jak i okresy suszy.
Jak planować, by deszcz pracował dla miasta.
Potencjał retencyjny miejsca zależy nie tylko od milimetrów deszczu, lecz przede wszystkim od sposobu zagospodarowania terenu: udziału powierzchni uszczelnionych, spadków (nachyleń), a dla powierzchni przepuszczalnych – od zdolności gleby do infiltracji. Dobrze zaprojektowany układ działa w kolejności: lokalnie – nawadnia zieleń i wsiąka, otwarcie – trafia do niecek, rowów i cieków, na końcu do kanalizacji – gdzie odpływ jest dodatkowo retencjonowany (retencja kanałowa, zbiorniki zamknięte), a dopiero potem do rzek. Wydłużenie drogi i czasu przepływu sprawia, że fala na ciekach jest niższa i rozciągnięta w czasie, a gleba i zieleń korzystają z darmowego podlewania..
Gliwickie realizacje: od „amortyzatorów fali” po miejsca rekreacji.
W mieście działa ponad 50 zbiorników retencyjnych różnej skali – od obiektów o pojemności przekraczającej 10 tys. m³, przez zbiorniki o pojemności ok. 1 tys. m³, po mniejsze. To zarówno zbiorniki otwarte: „suche” – zalewane tylko gdy to konieczne jak i mokre, a także niecki, oraz zbiorniki zamknięte (podziemne komory, układy rurowe). W 2024 r. gliwickie urządzenia retencyjne zatrzymały ok. 20 proc. całkowitej objętości wód opadowych i roztopowych. Przełożyło się to na mniejsze ryzyko podtopień oraz większą dostępność wody dla przyrody, wspierając walkę z suszą. Miasto prężnie rozwija błękitno-zieloną infrastrukturę i zapowiada kolejne inwestycje – m.in. zbiorniki retencyjne i bioretencyjne oraz niecki z odwodnieniem – współfinansowane z funduszy unijnych (zadanie FENX.01.02).
Przyroda jako sprzymierzeniec.
Błękitno-zielona infrastruktura ma jeszcze jedną, kluczową zaletę: wzmacnia bioróżnorodność i poprawia jakość wody. Zróżnicowana roślinność na brzegach i dnie zbiorników spowalnia przepływ, chroni skarpy przed rozmyciem i działa jak naturalny filtr. Dlatego utrzymanie takich obiektów opiera się na ograniczonej, rozsądnej pielęgnacji – pozwalamy przyrodzie pracować razem z nami. Co to daje w praktyce? Więcej wody wsiąka w grunt, rośnie retencja glebowa, a rośliny dłużej mają dostęp do wilgoci w okresach bezopadowych – to realne łagodzenie skutków suszy. Dobrym przykładem jest suchy zbiornik retencyjny „Wilcze Doły”. Roślinność szuwarowa i łąkowa tworzy tu naturalny „biofiltr”: spowalnia dopływ, stabilizuje brzegi i zatrzymuje zawiesiny. Łagodne, porośnięte skarpy oraz płytkie rozlewiska sprzyjają infiltracji – woda wsiąka zamiast szybko spływać, więc po deszczu wilgoć utrzymuje się dniami, a nie godzinami. Kępy trzcin, turzyc i krzewów zatrzymują wilgoć w glebie, a ich korzenie kierują wodę głębiej, zasilając poziom wód gruntowych. Zieleń ogranicza parowanie (osłania glebę), a cień i transpiracja chłodzą mikroklimat. Utrzymanie jest celowo „lekkie”: koszenie rzadkie i mozaikowe, po sezonie lęgowym – zostawiamy pasy roślin jako schronienie dla zwierząt i rezerwuar wilgoci. Efekt końcowy: mniej podtopień po ulewach i mniejsze wysychanie terenu w czasie suszy.
Rośliny retencyjne na dnie suchego zbiornika — ograniczanie skutków suszy. Dno suchego zbiornika retencyjnego na rowie Wójtowianka (Doa).
Bioretencja w praktyce – dno suchego zbiornika retencyjnego na rowie Wójtowianka (Doa).
Zatrzymując deszcz jak najbliżej miejsca opadu i oddając nadmiar z opóźnieniem, Gliwice zmniejszają ryzyko podtopień, tworzą zielone, chłodniejsze przestrzenie i budują naturalny magazyn wody na czas suszy.